[Zdjęcia] Andrzej Cebula – kolekcjoner starych żelazek, regionalista i autor książek o sandomierszczyźnie, 26 października był gościem w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Stalowej Woli.
Andrzej Cebula jest polskim pisarzem-regionalistą, dziennikarzem oraz instruktorem przewodnictwa PTTK. Był nominowany do tytułu człowieka roku województwa świętokrzyskiego w roku 2013 i 2014. W XXVI edycji Konkursu o Nagrodę i Medal Zygmunta Glogera w Łomży roku 2015 został wyróżniony. Nominowany był także do honorowego tytułu “Sandomierzanin Roku 2016”. Interesuje się dziejami Sandomierszczyzny i tej pasji poświecił wiele publikacji między innymi: „Andruszkowice” (monografia miejscowości, Figury, krzyże i kapliczki przydrożne w gminie Samborzec, Gorzyczany (monografia miejscowości), „Zarys historyczny miejscowości gminy Samborzec” czy „Słownik gwary sandomierskiej”.
– Ponad 20 lat jestem przewodnikiem w województwie świętokrzyskim, należę do PTTK w Sandomierzu. Historię tego miasta można ciągnąc do nieskończoności, jak powiedział Jan Paweł II będąc w Sandomierzu – „Ze szczególną czcią spoglądam w kierunku prastarego Sandomierza. Grodów, w których zapisane są dzieje od najdawniejszych czasów, dzieje narodów i kościoła” – mówi Andrzej Cebula.
Jak zaznacza regionalista, Sandomierz to piękne miasto, ale wymaga jeszcze dużo pracy by stać się ośrodkiem turystycznym z prawdziwego zdarzenia. – Tak się składa, że wycieczek po Sandomierzu nie brakuje. Serial „Ojciec Mateusz” zrobił reklamę, dlatego jest dla kogo pracować. Mimo tego, Sandomierz to miasto, które jest niedoinwestowane. Turyści krążą po starówce od Katedry do Zamku św. Jakuba, wracają na starówkę wypiją herbatę, robi się wieczór i niestety trzeba wracać do domu. Dlatego brak jest takich miejsc, głównie noclegowych, które umożliwiłyby turystom przedłużyć swój pobyt o dzień czy dwa. Moim zdaniem trzeba by było również uruchomić miejscowości oddalone od Sandomierza takie jak Góry Pieprzowe czy Baranów Sandomierski – dodaje przewodnik.
Drugą i zarazem bardzo oryginalną pasją pana Andrzeja jest kolekcjonowanie starych, zabytkowych żelazek. Przez 15 lat zgromadził ich ponad 200. Dla porównania, w stałej ekspozycji największego muzeum żelazek w Ziębicach na Dolnym Śląsku znajduje się około 400 eksponatów. – Żelazka zbierałem ponad 15 lat. Będąc kiedyś na skupie złomu, dostrzegłem leżące na boku zepsute żelazko. Postanowiłem je kupić. Wziąłem do domu, naprawiłem, dorobiłem rączkę, zapadki i oczyściłem. I tak to się zaczęło. Potem za tymi żelazkami jeździłem po różnych giełdach, sklepach, aż w końcu powstała duża kolekcja – wspomina regionalista.
W kolekcji pana Andrzeja można znaleźć zarówno żelazka polskie pochodzące z Huty Radom, Częstochowa czy Warszawa, jak również eksponaty zagraniczne: czeskie, angielskie, francuskie oraz niemieckie. – Każde żelazko jest inne, ma swoją duszę. Niektóre są na węgiel inne na spirytus, a jedno mam nawet gazowe. Z czasem stare żelazka stały się moją pasją, poza tym cieszę się, że mogę takie unikaty pokazać młodszemu pokoleniu – mówi Andrzej Cebula.
Podczas czwartkowego spotkania, niektóre z eksponatów można było podziwiać na specjalnie zorganizowanej wystawie. O oprawę muzyczną zadbał zespół „Przelaski” z Zajeziorza.